środa, 22 lutego 2012

The biggest loser, czyli ten kto stracił najwięcej i trochę motywacji zdjęciami.

Czy słyszeliście o amerykańskim programie "The biggest loser"? Występują tam osoby ważące ponad 110kg i jest to rywalizacja, ale i kusząca możliwość wygrania dużych pieniędzy liczonych w tysiącach dolarów. Pod warunkiem, że schudniesz najwięcej z wszystkich uczestników. Program miał też swoją polską edycję, można o niej przeczytać tutaj.
Ale dzisiaj wcale nie o tym, a o motywacji. To mój pierwszy, oficjalny dzień dziety ( w tle fanfary)!
Warto byłoby się jakoś zmotywować, aby nie upaść już na starcie... Wracając do programu "The biggest loser", chciałam Wam pokazać jak bardzo zmieniają się ludzie zrzucając kilogramy. Jacy są ładniejsi, zgrabniejsi, zdrowsi...

Tutaj Tiffany, jedna z finalistek programu:, PRZED:


(58kg mniej) PO:


CZY TO JEST TA SAMA OSOBA? Nie wygląda! Ale tak właśnie jest! Można? KURDE MOŻNA!
I jeszcze kilka przykładów before&after:










To są tylko przykłady z programu "The biggest loser", ale tacy ludzie są na całym świecie! 

Kiedyś ważyłam 70kg i wydawało mi się wtedy, że jestem grubasem, a teraz? Jestem potwornym wielorybem i nie wiem jak mogłam doprowadzić się do takiego stanu. Spacer do sklepu sprawia, że mam zadyszkę, nie mogę wejść po schodach. Najchętniej cały dzień siedziałabym w łóżku, nic nie robiąc, a co mnie czeka jeśli dalej będę prowadzić taki próżny tryb życia? 

Umrę szybko, nie będę mogła wcale chodzić, dostanę cukrzycy, a przy odrobinie "szczęścia" umrę na zawał. 

Nie brzmi to zachęcająco, prawda? Więc właśnie. To ja decyduje o tym jak wygląda moje życie, moje ciało i w jakim stanie jest moje zdrowie. Tak samo Wy...

Nie można świadomie skazywać się na śmierć jedząc gówniane jedzenie i obrastając w tłuszcz. 

Wczoraj pisałam o ćwiczeniach. 15 minut? Czy są chętni, żeby ćwiczyć ze mną? 
Podaję kilka kawałków z powerem przy których można się dobrze nastroić do ruchu:


To oczywiście moje typy, ale Wy możecie puścić cokolwiek chcecie. Kasię Kowalską, Slayera, Spice Girls, czy Boysów :)

a teraz mój plan na 1 DZIEŃ DIETY

Śniadanie:

         3 łyżki płatków owsianych (90 kcal)
         1 szklanka mleka (117kcal)

II śniadanie:

         1 serek wiejski (160kcal)
         2 kromki ciemnego pieczywa (140kcal)
         1/2 ogórka (13kcal)
         2 liście sałaty (2kcal)
         1 jajko na miękko (78kcal)

Obiad:

         100g ryżu (98kcal)
         1/2 brokuła (27kcal)
         100g pieczonej piersi z kurczaka (100kcal)
         Szklanka soku warzywnego (46kcal)

Przekąska:

         Sałatka ( 1 ugotowany ziemniak, 1/2 szklanki białej fasoli, 1 pieczony burak) (190kcal)
         Szklanka soku pomidorowego (25kcal)

Kolacja:

         1/2 kostki chudego twarogu (113kcal)
         szczypiorek (4kcal)
         2 rzodkiewki (4kcal)
         1 kromka ciemnego pieczywa (70kcal)

RAZEM: ok. 1210 kcal

Nie za dużo, ale tak wyszło. Pewnie po drodze zjem jakieś jabłko, mandarynkę, wypiję jeszcze kawę, skubnę marchewkę, czy ogórka i wcale nie będę z tego powodu płakać. Postanowiłam, że moja dieta będzie oscylowała w granicach 1300-1600 kalorii dziennie. To nie jest mój wymysł, ale wyniki stałego, ujemnego bilansu kalorycznego. Ale o tym później!

AHA! JESZCZE JEDNO! 
WAŻNE, aby posiłki jeść mniej więcej o stałych godzinach i nie robić między nimi zbyt dużych przerw. Nie dajmy sobie za bardzo zgłodnieć i niech to nie wygląda w ten sposób, że od samego rana nic nie jemy, a potem zjemy wszystkie 5 posiłków na raz. GŁUPOTA! 2-3 godzinne przerwy między posiłkami.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz